Elizabeth Gaskell
tłumaczenie: Katarzyna Kwiatkowska
574 stron
Rodzina pastora Richarda Hale zmuszona jest porzucić sielskie życie w Helstone, malowniczej, spokojnej miejscowości na południu Anglii i i udają się wraz ze swoim dobytkiem i służącą do przemysłowego miasta na północy kraju, Milton.Ich dotychczasowy, ustabilizowany tryb życia zmienia się diametralnie - muszą zapewnić sobie dach nad głową, utrzymanie i próbują odnaleźć się w trudnych realiach. Margaret, córka byłego pastora, nie jest oczywiście zadowolona, ale stara się dostosować i pomagać rodzicom, szybko też zaprzyjaźnia się z Bessy i jej rodziną, którzy pochodzą z klasy robotniczej, a stałym gościem w domu Hale'ów zostaje pan Thornton, właściciel przędzalni.Nasza bohaterka jest wobec niego uprzedzona i nie darzy go sympatią, on jednak szybko ulega jej urokowi.
XIX-sto wieczna Anglia to niewątpliwie piękne tło do historii romantycznych, tutaj natomiast, w powieści Elizabeth Gaskell mamy coś jeszcze - autorka zobrazowała nam niechlubne skutki rewolucji przemysłowej, mamy swoisty przekrój przez warstwy społeczne - od bogatych właścicieli fabryk po nędzarzy z klasy robotniczej. Książka skupia się bardzo wyraźnie na takich problemach jak strajki, wykorzystywanie ówczesnych pracowników, którzy powierzone im zadania wykonywali z narażeniem zdrowia, a czasami też życia, praca dzieci, będących żywicielami swoich rodzin - to wątki, które nieczęsto są poruszane w klasycznych powieściach o miłości. Jeżeli więc nastawiacie się na taką to możecie się zawieść - Gaskell dozuje romantyczne uniesienia bardzo oszczędnie, biorąc pod uwagę to, że Margaret i John Thornton nie są do siebie zbyt przychylnie nastawieni - ona traktuje go z chłodną wyższością, on zaś nie stara się przypodobać.
Szczerze przyznam, że do przeczytania powieści "Północ i Południe" zachęcił mnie serial BBC, ogromnie mi się spodobał i miałam nadzieję, że książka zrobi na mnie podobne wrażenie. Na szczęście lektura okazała się naprawdę ciekawa, jednak różna od ekranizacji.Pierwsze, co zwróciło moją uwagę to, naturalnie, przepiękne wydanie - okładka prezentuje się cudownie i jest prawdziwą ozdobą biblioteczki, następnie, po zapoznaniu się z treścią, urzekł mnie język, jak zwykle w tego rodzaju powieściach, kunsztowny, dopracowany w ozdobniki, wspaniałe opisy i dialogi. Atmosfera tamtych czasów, klimat XIX wieku, jest starannie oddany, niuanse, obyczaje są zadowalająco przedstawione, łatwo więc pogrążyć się w tamtych czasach i spojrzeć na życie sprzed wielu lat.
Podobają mi się również postacie, każda ma swoje indywidualne cechy, mają swoje wady i zalety, można łatwo zapałać do nich sympatią - chociaż czasami, tak, jak w przypadku Margaret, nie do końca się zgadzamy z ich postępowaniem.Mnie osobiście oczarował John Thornton, na tyle nietuzinkowa osoba, że łatwo przykuwa uwagę - jest tak wielowymiarowy, poznajemy go z różnych stron, widzimy go oczami Margaret, która odnosi się do niego lekceważąco i uważa za wyzyskiwacza (przynajmniej na początku), a jednak jest zdolny do ogromnych wyrzeczeń i ciężkiej pracy i, przede wszystkim, empatii i pomocy.
Myślę, że niektórych, do sięgnięcia po tę książkę, mogą zachęcić porównania do "Dumy i uprzedzenia" czy "Wichrowych Wzgórz", niestety nie do końca mogę się z tym zestawieniem zgodzić - wszystkie te tytuły bardzo się różnią, dzieło Gaskell nie ma w sobie lekkiego tonu książek Austen i nie mieści w sobie tylu emocji, co powieść Bronte - jest od nich wystarczająco inne by móc docenić odrębność historii, jednak dla każdego, kto docenia angielską klasykę na pewno jest lekturą obowiązkową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz