"Konan Destylator"
Andzrej Pilipiuk
404 strony
Fabryka Słów
2016 r.
RECENZJA
Jakub Wędrowycz powraca w kolejnym
tomie Andrzeja Pilipiuka, „Konan Destylator”, w którym znaleźć można zupełnie
nowe opowiadania o przygodach niepokornego i niezwykłego bohatera. Wiejski
egzorcysta i miejscowy bimbrownik, do spółki ze swym wiekowym przyjacielem,
Semenem, spotykają na swej drodze siły nie z tego świata, ale także stawiają
czoła znienawidzonemu klanowi Bardaków i codziennej egzystencji w zapomnianych
przez Boga i ludzi Wojsławicach.
Ogromnie ucieszyłam się na wieść o
tym, że Pilipiuk ponownie sięga po swego sztandarowego bohatera - postać, która na trwałe zagościła na
firmamencie najbardziej rozpoznawalnych fizjonomii polskiej fantastyki. Kultowy
już Jakub Wędrowycz to absolutny fenomen, jeśli chodzi o ten gatunek – w charakterystycznych
walonkach, wiekowy pijak, bimbrownik i kłusownik, nosi w sobie również sporą
garść zdolności przewyższających zwykłych ludzi. Czytałam już wszystkie książki
z serii o Wędrowyczu i muszę przyznać, że „Konan Destylator” to znakomity zbiór
opowiadań, które mogły przecież tchnąć już nudą, ale Pilipiuk dowodzi, że jego
wyobraźnia posiada jeszcze spore zasoby historyjek o wiejskim egzorcyście,
które nie dość, że ciekawe, to w dodatku są rozbrajająco zabawne i absurdalne
Autor swobodnie czerpie zarówno z
klasycznej fantastyki, współczesnych zjawisk popkulturowych. jak i polskich
przywar i zabobonów, daje tej całej mieszance sporą dozę przaśnego, nieco
chamskiego humoru. Opowiadania są dobrze skonstruowane, nie ciągną się i nie
dłużą, dzięki czemu nie odnosi się wrażenia ciężkostrawnej papki, a przy tego
rodzaju historiach, w których ważna jest stosunkowo szybka akcja, zabawne sytuacje,
proste dialogi i niestworzone zdarzenia, ryzyko mdłej, jednostajnej fabuły jest
duże.
Moją uwagę najbardziej przykuły
takie opowiadania jak: „Szkolne wspominki” czy „Trudny teren”. W pierwszym
można co nieco dowiedzieć się na temat dzieciństwa samego Jakuba, a
konkretnie jego edukacji – nawiązanie do
„Akademii Pana Kleksa” jest całkiem udane i zaskakujące. Drugi tytuł, w którym
to nie Wędrowycz jest na pierwszym planie a policyjny praktykant i jego
zetknięcie się z miejscowymi zwyczajami i niełatwymi zasadami, według których
musi nauczyć się żyć i pracować, jest zabawne, ciekawie zobaczyć też inny
„punkt widzenia” niż głównego bohatera serii.
Prawda jest jednak taka, że „Konan
Destylator” nie skusi każdego, nie każdemu się także spodoba. Dla wielbicieli
prozy Pilipiuka to niewątpliwa gratka, osobiście jestem zadowolona z lektury,
opowiadania czytało się naprawdę dobrze, chociaż to szczególne poczucie humoru
i schematyczność fabuły lekko mnie
irytowały, mimo to powrót do Wojsławic i starego Wędrowycza to sama
przyjemność. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie każdy jest wielbicielem tego
typu pisarstwa i nie każdy znajdzie w „Konanie Destylatorze” coś, co go
zainteresuje czy rozśmieszy.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję redakcji Sztukater.pl
Kultowy Jakub Wędrowycz :D Gdyby nie to, że mąż też chce przeczytać, już dawno nabyłabym w dobrej cenie na mój czytnik. Tak cała seria czeka w kolejce na swoje miejsce w koszyku zakupowym. ;)
OdpowiedzUsuń