„Czereśnie zawsze muszą być dwie”
Magdalena Witkiewicz
Wydawnictwo Filia
2017
496 stron
„Miałam wrażenie, że rozsypała mi się wieża z klocków, którą do tej pory budowałam i muszę zbudować ją zupełnie na nowo. Niektóre klocki odpadły i poleciały gdzieś daleko. Na tyle daleko, że zabrał je ktoś inny i już nie mogę ich użyć. Do kogoś innego one również pasują. Muszę się nauczyć budować swoją wieżę bez nich. Zupełnie inną niż ta poprzednia, ale moją własną. Muszę znaleźć inne klocki i postarać się dopasować je do mojego życia.”
Jeśli chodzi o tę przegródkę literatury z napisem „powieść obyczajowa” to rzadko do niej zaglądam i nie pałam do niej przesadną sympatią, jednak od czasu do czasu lubię taką przeczytać, by nieco zróżnicować sobie dawkowane lektury, odpocząć od poważnych klasyków czy mrocznych kryminałów. Tym razem mój wybór padł na „Czereśnie zawsze muszą być dwie” Magdaleny Witkiewicz – skuszona mnóstwem pozytywnych opinii oraz letnią aurą, kiedy to chętnie czytamy lekkie, nieskomplikowane książki.
Zofia Krasnopolska po śmierci swojej znajomej dziedziczy należący do niej dworek w Rudzie Pabianickiej. Zosia próbuje ułożyć sobie życie po nieudanym związku i uznaje, że rozpocznie tam nowy etap. Okazuje się, że opuszczony dom kryje w sobie sporo historii, przeszłość, w której mieszają się ze sobą miłość, zazdrość i ogromna tragedia.
Z jednej strony powieści Magdaleny Witkiewicz daleko jest do miana idealnej – jest prosta, schematyczna, za dużo w niej filozofii życia prosto z podrzędnych poradników w stylu „człowiekowi potrzebny jest do szczęścia drugi człowiek”, „twoje życie mogłoby być inne gdybyś na śniadanie zamiast płatków zjadł bułkę z szynką” itd. Jeśli mam się jeszcze do czegoś przyczepić to bohaterowie nie do końca mnie do siebie przekonują, jakby te ramy schematu sprawiły, że są za bardzo tendencyjni i sztywno tkwią w przypisanych przez autorkę rolach. Mimo to ze zdziwieniem odkryłam, że książka naprawdę bardzo mnie wciągnęła i spodobała mi się.
Tym, co przeważnie urzeka mnie w każdej powieści, niezależnie od gatunku, jest przeszłość – historia może przeplatać się z teraźniejszością, być główną osią wydarzeń, ale zawsze jest to moja słabość. W „Czereśnie zawsze muszą być dwie” mamy sporą dawkę takiej historii, dziejącej się w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Dom, który dziedziczy Zosia po zmarłej przyjaciółce okazuje się być miejscem, które łączy aktualne wydarzenia z przeszłością, na strychu można znaleźć tajemnicze pamiątki z tamtych czasów, a wokół dworku snuje się duch. Pomału główna bohaterka dowiaduje się, co takiego wydarzyło się w tym miejscu kilkadziesiąt lat wcześniej, czy poprzedni mieszkańcy wiedli w tym domu szczęśliwe życie?
Książka jest przepełniona ciepłem i pozytywnymi uczuciami – relacje z bliskimi, miłość, przyjaźń, spełnianie marzeń. Z troską i wyczuciem mówi także o stracie, tęsknocie za tymi, których kochaliśmy, o cierpieniu, jakiego doznajemy, nie mogąc pogodzić się z ich odejściem. Magdalena Witkiewicz maluje subtelny obraz, nieco cukierkowy, nierealny, ale łatwo możemy dać się zwieść tej iluzji.
„Czereśnie zawsze muszą być dwie” to idealna lektura na lato, prosta, pełna jasnych przebłysków, dobra i ciepła. Nie pozbawiona uroku, z małą nutą nostalgii. Jestem pewna, że oczaruje niejednego fana powieści obyczajowych, ale także dla tych, którzy na co dzień nie gustują w tego typu literaturze, ma sporo do zaoferowania.
Jeszcze nie czytałam żadnej książki autorki, ale z chęcią się w końcu skuszę i to chyba na tą pozycję :)
OdpowiedzUsuńTę książkę mam w planach. Czeka na moment, gdy będę musiała odpocząć od lektur mocniejszych, trudniejszych...
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się ciekawa, ale tak jak Ty nie pałam miłością do tego gatunku więc poczekam, aż nabiorę na taką książkę ochotę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zapraszam do mnie.
Osobiście uważam, że ta książka byłaby o wiele ciekawsza, gdyby autorka pominęła wątek Marka (banalny i w zasadzie nic nie wnoszący do treści), a bardziej skoncentrowała się na losach Andrzeja i Stefanii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Meg
Póki co będę zachwycać się zdjęciem, które zrobiłaś, a co do książki to się jeszcze zastanowię, bo niby lubię taką literaturę, a z drugiej strony aż tak bardzo to nie xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)