"Płatki na wietrze"
Virginia C. Andrews
tłumaczenie: Elżbieta Podolska
428 stron
428 stron
Fabuła
Cathy, Chris i Corrie uciekają z posiadłości Foxworth Hall, gdzie byli więzieni na poddaszu, udaje im się znaleźć schronienie w domu lekarza, który postanawia adoptować dzieci. Wszystko zdaje się układać, jednak wspomnienia nie dają o sobie zapomnieć, a duchy przeszłości i traumatyczne wydarzania kładą się cieniem na przyszłości rodzeństwa Dollangangerów.
Recenzja
Nie wiem jak to jest możliwe i jak udało się to autorce, ale "Płatki na wietrze", następująca po "Kwiatach na poddaszu" powieść z cyklu o rodzinie Dollangangerów wywołuje u mnie zupełnie inne odczucia niż pierwsza część.Sięgnęłam po nią zaraz po skończeniu poprzedniej, podobnie jak wcześniej, widziałam już film na postawie książki i nawet ekranizacja spodobała mi się, jednak w tym przypadku wrażenia z lektury są kompletnie odmienne.
W "Kwiatach na poddaszu" mamy mroczną tajemnicę, jest sekret rodzinny, stara posiadłość, fabuła nietuzinkowa i tocząca się wartkim, porywającym tempem, a "Płatki na wietrze" to opowieść nastawiona w dużej mierze na Cathy (ponownie jest narratorką), na jej przeżycia, miłosne podboje i nieustanne odniesienia do przeszłości i chęci zemsty na matce.Główna bohaterka wydawała mi się irytująca, jej postępowanie pozbawione sensu, jakby sama ze sobą nie mogła dojść do ładu.Niby nic dziwnego, po takich przeżyciach można inaczej reagować, odczuwać i gubić się we własnych emocjach, jednak zamiast jej współczuć i litować się czułam tylko narastającą antypatię.
Nie ma tutaj akcji, która przykuwałaby uwagę, czy poruszała, jak to miało miejsce w pierwszej części, tak naprawdę książka opowiadała o tym z kim akurat jest główna bohaterka, jak odbiera związki z mężczyznami oraz o tym, że nie jest w stanie zbudować trwałego, szczęśliwego życia z kimś, kogo darzy uczuciem.
Kolejnym minusem są liczne powtórzenia, podobne dialogi, które nic nowego nie wnoszą do powieści zdarzają się niestety dosyć często.Podobnie sprawa ma się z opisami - zdania w stylu: "Jestem podobna do matki" oraz "Chris jest bardzo przystojny, taki podobny do ojca" występują chyba co kilka stron (przynajmniej takie odniosłam wrażenie), co dodatkowo pogłębiało moją irytację i nie ułatwiało dobrego odbioru książki.
Jednak przy tych wadach nie byłam w stanie rzucić tej powieści w kąt i dać sobie z nią spokój, co jest kolejnym moim zaskoczeniem przy lekturze "Płatków na wietrze", jakimś tajemniczym sposobem pani V.C Andrews przykuła moją uwagę, zmusiła do tego by dotrzeć do końca książki, gdzie akcja nieco przyspieszyła, ale nie na tyle by zmienić zdanie o całości.Autorce trzeba przyznać to, że potrafi w taki sposób uwieść czytelnika, omamić go słowami, że zanim się obejrzy jest już na ostatniej stronie powieści.
Ocena: 2/5
Widać, że bohaterka potrafi zirytować, ale przyznaję, że całą serię chciałabym przeczytać. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia, tyle że jestem bogatsza o to, że przeczytałam już sagę do końca (poza tą całą nowością, która pojawiła się na rynku). Więc o ile "Kwiaty na poddaszu" na prawdę mi się podobały i mocno mnie poruszyły, tak kolejne części irytują, a poziom mocno pikuje w dół. Powiedziałabym, że zrobiła się z tej sagi jakaś mierna brazylijska telenowela.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
unserious.pl
Chociaż widzę, że kolejna część jest gorsza od pierwszej to i tak ją przeczytam. Jestem bardzo ciekawa ich dalszych losów :)
OdpowiedzUsuńA to ciekawe, żeby tak pierwsza część różniła się od drugiej. Nie czytałam i raczej nie czuję się zachęcona. Piękne zdjęcie, cudowny sposób na cytat.
OdpowiedzUsuń