„Pęknięta korona”
Grzegorz Wielgus
Wydawnictwo Initium
2018 rok
240 stron
Nie zawsze jednak służba Bogu była prosta, a wydzieranie prawdy ze szponów kłamców nieraz zmuszało inkwizytora do podejmowania straszliwych wyborów. Jednakże veritas - prawda - była mu najwyższą wartością i nie mógł pozwolić, by utonęła w smolistych odmętach grzechu. Należało jej dochodzić bez wahania i litości, nie bacząc na to, jak straszliwe brzemię to ze sobą niesie.
Inkwizytor i dwóch rycerzy na tropie
Kraków, XIII w. Na brzegu Wisły zostaje znalezione ciało brutalnie zamordowanego mężczyzny. Rycerz Jaksa, który dokonuje tego makabrycznego odkrycia wraz z zaprzyjaźnionym inkwizytorem, bratem Gotfrydem oraz kompanem Lambertem, starają się dowiedzieć kim był ów nieszczęśnik i dlaczego zginął. W tym czasie dochodzi do kolejnej zbrodni - w pożarze ginie kolejny rycerz, a wszystko wskazuje na to, że odprawiał pogański rytuał przed obrazem strzygi. Czy coś może łączyć ze sobą te dwa zgony?
Mamy więc tajemnicę, mamy przygodę i konsekwentnie prowadzoną akcję, bez zbędnych dłużyzn i niepotrzebnych wątków, dzięki czemu "Pękniętą koronę" można przeczytać nawet w jeden wieczór. Miejscami jednak wolałabym, by autor nieco bardziej rozbudował pewne wątki, zwłaszcza jeśli chodzi o głównych bohaterów, którzy wypadają dość zachęcająco, są na swój sposób niejednoznaczni, jednak ma się pewien niedosyt. Nie jest to chyba kwestia tego, że powieść Wielgusa jest dopiero początkiem dalszych przygód pierwszoplanowych postaci. Zarówno główni bohaterowie, jak i ci poboczni, wypadają w ogólnym rozrachunku trochę blado, przez co też czytelnik nie ma szans, by mocniej się do nich przywiązać, by emocjonalnie zaangażować się w dotyczące ich wydarzenia.
Mamy więc tajemnicę, mamy przygodę i konsekwentnie prowadzoną akcję, bez zbędnych dłużyzn i niepotrzebnych wątków, dzięki czemu "Pękniętą koronę" można przeczytać nawet w jeden wieczór. Miejscami jednak wolałabym, by autor nieco bardziej rozbudował pewne wątki, zwłaszcza jeśli chodzi o głównych bohaterów, którzy wypadają dość zachęcająco, są na swój sposób niejednoznaczni, jednak ma się pewien niedosyt. Nie jest to chyba kwestia tego, że powieść Wielgusa jest dopiero początkiem dalszych przygód pierwszoplanowych postaci. Zarówno główni bohaterowie, jak i ci poboczni, wypadają w ogólnym rozrachunku trochę blado, przez co też czytelnik nie ma szans, by mocniej się do nich przywiązać, by emocjonalnie zaangażować się w dotyczące ich wydarzenia.
Z historią w tle
Czy powieść historyczna może nieść ze sobą, oprócz oczywistych wątków dla tego gatunku, typowe smaczki dla kryminału? Poszukiwania, zagadki, rozwiązywanie tajemnic w oparciu o dedukcję i intelekt, zbrodnie i mylne poszlaki? Otóż okazuje się, że może, czego dowodem jest "Pęknięta korona" Grzegorza Wielgusa. Nie jest to może dzieło wybitne, ponieważ jakby mimowolnie porównuję je do "Imienia róży" Umberto Eco. I w jednym i w drugim tytule mamy takie motywy jak: średniowiecze, rozwiązujący zagadkę tajemniczych zgonów duchowni, nawiązania do zabobonów i pogańskich praktyk. Nie jest to może szczęśliwe porównanie, bo zdecydowanie działa na szkodę książki pana Wielgusa, mimo to jednak warto ją poznać i potraktować jako lekką, awanturniczą przygodę rycerską z nutą tajemnicy.Co ciekawe, akcja dzieje się w czasach dla Polski niełatwych, a mianowicie w okresie rozbicia dzielnicowego, gdzie śledzić możemy te niuanse i drobne zależności, jakie wtedy panowały. Bujna różnorodność kultur, środowisk, intrygujące przeplatanie się młodego wtedy jeszcze chrześcijaństwa z mocno zakorzenionymi, starymi wierzeniami, to coś, co jest zdecydowaną zaletą tej powieści. W dodatku widać, że autor naprawdę stara się dobrze umiejscowić naszych bohaterów, nie tylko tworząc inscenizację odpowiednią do ówczesnych realiów, ale także dbając o to, by mówili odpowiednim do danej epoki językiem. Ogromnie mnie to cieszy, ponieważ, wierzcie mi, nic mnie tak nie irytuje, niż kiedy widzę, że w powieści historycznej postacie posługują się współczesnym słownictwem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz