„Lewis Barnavelt na tropie tajemnic. Zegar czarnoksiężnika”
John Bellairs
tłumaczenie: Edyta Masełko-Łaciok, Karol Łaciok
Wydawnictwo Mamania
2018 rok
184 strony
Skrzyp, pisk... Ktoś zakradał się korytarzem. Chłopiec błyskawicznie wyprostował się jak struna i nasłuchiwał dźwięków, które dochodziły zza jego drzwi. Powoli zaczęły się oddalać, całkiem jakby ktoś szedł wzdłuż korytarza. Skrzyp, pisk...
Magia, tajemnica...
Lewis Barnavelt, po tragicznej śmierci swoich rodziców, dostaje się pod opiekę nieco ekscentrycznego wuja. Przeprowadza się do jego domu, który przedtem należał do złego czarnoksiężnika. Okazuje się, że dawny właściciel ukrył w budynku tajemniczy zegar własnej konstrukcji, mając na celu realizację naprawdę niecnego planu...
Moje dzieci ogromnie lubią wszelkiego rodzaju powieści, w których odnajdują magię, ciekawych bohaterów i przeróżne, fantastyczne wydarzenia. Dlatego chętnie wybierają do czytania takie serie jak wspomniany wyżej Harry Potter, Percy Jackson czy Baśniobór. Przez to też bez namysłu sięgnęliśmy po książkę, która ostatnio ukazała się na rynku, w pięknym wznowieniu, przez wydawnictwo Mamania, w równym czasie, co jej filmowa adaptacja. Co ciekawe, wcześniej nie słyszałam o przygodach Lewisa Barnavelta, pomimo tego, że cykl stworzony przez Johna Bellairsa ma już kilkadziesiąt lat i zdobył wiernych fanów wśród młodszych czytelników.
Czytając "Zegar czarnoksiężnika" moim wdzięcznym słuchaczom od pierwszych stron wiedziałam, że powieść przypadnie im do gustu. Jest w tej książce pewna dawka nostalgii, prawdopodobnie przez to, że akcja nie dzieje się współcześnie, która i mnie ujęła za serce. Poza tym, stary, tajemniczy dom to idealne miejsce, by popuścić wodze fantazji - skrzypiąca podłoga, nieustanne tykanie mnóstwa zegarów i ten jeden, który zmyślnie został ukryty przez swojego twórce. Pojawia się magia, ale jest na tyle ciekawie, ale też minimalistycznie przedstawiona, że bardzo mnie zaintrygowała. Nie jest to jej klasyczne ujęcie, takie typowe "czary-mary" czy ważenie eliksirów, więcej w tym chyba zabawy i improwizacji, co sprawia, że nie jest to czarodziejstwo "oklepane" i dosłowne.
Bohaterowie są sportretowani jednoznacznie i mało w nich może zaskakiwać. Osobiście nie mogłam się przekonać do głównego bohatera, który wydawał mi się zbyt nijaki i, no cóż, dosyć naiwny. Jednak para Jonnathan i jego ekscentryczna sąsiadka to duet, który skrada każdą scenę. Ich przekomarzanie ze sobą jest dość komiczne i wprowadza nieco humoru do książki.
Moje dzieci ogromnie lubią wszelkiego rodzaju powieści, w których odnajdują magię, ciekawych bohaterów i przeróżne, fantastyczne wydarzenia. Dlatego chętnie wybierają do czytania takie serie jak wspomniany wyżej Harry Potter, Percy Jackson czy Baśniobór. Przez to też bez namysłu sięgnęliśmy po książkę, która ostatnio ukazała się na rynku, w pięknym wznowieniu, przez wydawnictwo Mamania, w równym czasie, co jej filmowa adaptacja. Co ciekawe, wcześniej nie słyszałam o przygodach Lewisa Barnavelta, pomimo tego, że cykl stworzony przez Johna Bellairsa ma już kilkadziesiąt lat i zdobył wiernych fanów wśród młodszych czytelników.
Czytając "Zegar czarnoksiężnika" moim wdzięcznym słuchaczom od pierwszych stron wiedziałam, że powieść przypadnie im do gustu. Jest w tej książce pewna dawka nostalgii, prawdopodobnie przez to, że akcja nie dzieje się współcześnie, która i mnie ujęła za serce. Poza tym, stary, tajemniczy dom to idealne miejsce, by popuścić wodze fantazji - skrzypiąca podłoga, nieustanne tykanie mnóstwa zegarów i ten jeden, który zmyślnie został ukryty przez swojego twórce. Pojawia się magia, ale jest na tyle ciekawie, ale też minimalistycznie przedstawiona, że bardzo mnie zaintrygowała. Nie jest to jej klasyczne ujęcie, takie typowe "czary-mary" czy ważenie eliksirów, więcej w tym chyba zabawy i improwizacji, co sprawia, że nie jest to czarodziejstwo "oklepane" i dosłowne.
Bohaterowie są sportretowani jednoznacznie i mało w nich może zaskakiwać. Osobiście nie mogłam się przekonać do głównego bohatera, który wydawał mi się zbyt nijaki i, no cóż, dosyć naiwny. Jednak para Jonnathan i jego ekscentryczna sąsiadka to duet, który skrada każdą scenę. Ich przekomarzanie ze sobą jest dość komiczne i wprowadza nieco humoru do książki.
... i dreszczyk grozy
"Zegar czarnoksiężnika" to także powieść, gdzie młody czytelnik znajdzie odrobinę grozy. Mroczna tajemnica kryjąca się w domu, dziwne sny, wyprawy na cmentarz - zdarzają się momenty, które są całkiem straszne, ale wydaje mi się, że jest to odpowiednia dawka, która tylko urozmaica fabułę. Budują odpowiedni nastrój, podkreślają niebezpieczeństwa, z jakimi zmierzyć muszą się nasi bohaterowie w walce ze złem.Książka skierowana jest dla dzieci od 8 do 13 lat i sądzę, że jest to jak najbardziej odpowiedni przedział wiekowy, dla młodszych może być jeszcze za straszna, a dla starszych zbyt naiwna. Wiadomo, że nastoletni czytelnicy zdążyli już przywyknąć do historii, które są bardziej "podkręcone", gdzie akcja jest bardziej rozbudowana, a postacie ciekawiej przedstawione.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz