"Krew i stal"
Jacek Łukawski
370 stron
Fabuła
Arthorn, zaufany królewskiego doradcy, wyrusza wraz z oddziałem żołnierzy za Zasłonę Martwej Ziemi, gdzie od lat nikt się nie zapuszczał. Ma do spełnienia misję, która może zaważyć na losach królestwa, od jej powodzenia zależy wiele, jednak nikt nie jest przygotowany na to, co znajduje się w miejscu, do którego do tej pory nie było łatwego dostępu. Na swej drodze spotkają wiele niezwykłych zdarzeń oraz całe mnóstwo przeróżnych stworzeń, z którymi do tej pory nie mieli zbyt wiele do czynienia.Czy uda im się wrócić cało z tej niebezpiecznej wyprawy?
Recenzja
Tak się składa, że fantastyka to jeden z moich ulubionych gatunków literackich, a jak wiadomo, od takich zawsze wymagamy najwięcej, historia musi być porywająca, bohaterowie wielowymiarowi, a całość zgrabnie spięta w ramy pięknie opowiedzianej powieści.Dlatego też z nadzieją, ale też niepokojem sięgnęłam po debiutancką powieść Jacka Łukawskiego "Krew i stal", do końca nie wiedziałam czego się spodziewać.
I tutaj muszę przyznać, że pierwsze kilkadziesiąt stron dłużyły mi się i nie zachęcały do dalszej lektury.Z jednej strony kiepski początek, z drugiej strony czytelnik na spokojnie może zapoznać się ze światem przedstawianym przez autora, rozeznać się w regułach, które nim rządzą,nie jest to jednak dobra zapowiedź tego, co następuje później.Akcja po pewnym czasie przyspiesza, zagłębiamy się w ciekawą fabułę, niepozbawioną zwrotów akcji i intrygujących wydarzeń.Zdecydowanie na plus jest to, że pojawia się tutaj dużo fantastycznych stworzeń, tak naprawdę na każdym kroku można natknąć się na smoka czy zabójcze, leśne stworki, wszystkie te istoty pokazane w dość oryginalny, nieco "słowiański" sposób.Jest to też istotna rzecz, która cechuje ten gatunek literacki, dodaje do powieści magii i tajemnicy, a wzbogacone przez Łukawskiego naszymi rodzimymi wierzeniami wypada naprawdę dobrze.
Ciekawym pomysłem było też wplecenie w fabułę drobnych nawiązań do Tolkiena czy Sapkowskiego, myślę, że fani gatunku na pewno łatwo wychwycą takie "smaczki", które w pewien sposób były zabawne i intrygujące, przyciągały uwagę i fantazyjnie urozmaicały tok opowiadania.
Książka prezentuje nam klimat średniowiecznych wypraw, rycerskich walk na śmierć i życie, ale także knowań tych, dla których osiągnięcie władzy to cel, który uświęca wszystkie środki. To świat męskich, szorstkich przyjaźni, walecznych ludzi zdolnych do wyjątkowych poświęceń, ale też świat, w którym czai się groza, a zło wypełza na światło dzienne.Można tu spotkać ludzi dobrych i złych, lojalnych i gotowych do zdrady.Akcja porywa od jednej potyczki do następnej, nie pozwala głównym bohaterom na chwilę spokoju.
To znakomity początek cyklu Kraina Martwej Ziemi, ciekawi mnie bardzo jakie będą dalsze losy Arthorna, gdzie jeszcze zaprowadzi go jego waleczność i "lisie sztuczki".
Ocena: 4/5
Książka zapowiada się ciekawie. Dałabym jej szansę.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ta okładka <3
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie do siebie nie przekonuje, ale może kiedyś po nią sięgnę:)
Świetna recenzja, pozdrawiam!
www.biblioteczkapati.blogspot.com
Dałabym jej szansę.Wydaje się ciekawa.Może kiedyś uda mi się ją przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
Usuńoj zdecydowanie nie dla mnie średniowieczne wyprawy :) ale recenzja jak zawsze napisana zachęcająco i błoskoliwym językiem! pozdrawiam :) https://subiektywnieoliteraturze.blogspot.com/2016/06/recenzja-pozadanie-mieszka-w-szafie.html
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję :)
UsuńPozdrawiam :*