09 marca

09 marca

"Lady Jayne zaginęła" Joanna Davidson Politano

 Jeśli zauważyliście na moim zdjęciu z książką "Lady Jayne zaginęła" miód to doskonale odnosi się on właśnie do treści tej książki. Za chwilę jednak wytłumaczę Wam dlaczego.










„Lady Jayne zaginęła"

Joanna Davidson Politano

Wydawnictwo Dreams

2022



Opis wydawcy:

"Ojciec Aurelie Harcourt umiera w więzieniu dla dłużników, pozostawiając córce jedynie swój znany pseudonim literacki i bogatą rodzinę, której ona dotąd nie poznała. Krewni przyjmują dziewczynę bez entuzjazmu, a nawet z niechęcią. Tylko nieliczni mieszkańcy rezydencji wydają się cieszyć z jej obecności.

Nie mając innego pomysłu na życie, Aurelie próbuje odnaleźć się w antypatycznej rodzinie i nauczyć zasad towarzyskich wyższych sfer. Jednocześnie, pod pseudonimem ojca, postanawia kontynuować pisanie jego ostatniej powieści – powieści o tajemniczym zaginięciu jej matki. Lecz aby ją dokończyć, będzie musiała odkryć prawdziwą historię, jaką skrywają mury tego zamku."

Moja opinia:

Debiutancka powieść Joanny Davidson Politano rozbudziła we mnie szaloną ciekawość. Książka, którą reklamuje się przymiotnikiem "wiktoriańska", nie ujdzie mojej uwadze. Opis był obiecujący i dający nadzieję na porywającą fabułę. I tutaj przyznać mogę, że zamysł powieści jest naprawdę oryginalny. Mamy centralny bieg wydarzeń, dotyczący bezpośrednio głównej bohaterki, jednocześnie poznajemy treść pisanej, czy może współtworzonej przez nią książki w odcinkach, dodatkowo zgłębiamy tajemnicę z przeszłości. Wszystko to ze sobą ciekawie współgra, przeplata się w całkiem zgrabną historię. Jednak autorce nie udało się oddać ducha epoki. Była to raczej nieporadna próba klimatycznego pisania wciągającej, wiktoriańskiej powieści, próba zmierzenia się ze stylistyką sióstr Bronte, z zaangażowanym społecznie tematem, niczym z kart powieści Dickensa. Czuć, że to debiut, czuć, że autorka bardzo się stara, ale jak widać czasami sam dobry pomysł nie wystarczy by napisać dobrą historię. Nie do końca mogę się zgodzić też z informacją na okładce, że autorka świetnie wykreowała wymyślone przez siebie postacie. Niestety, są to szablonowe osoby, które z łatwością można opisać w krótkich charakterystykach. Wiemy o ich cechach mało, poza tym, co wprost pisze autorka. Skąd więc, w tej nieco rozgoryczonej opinii, skojarzenie z miodem, o którym napisałam na początku? Ta powieść może być dla jednych jedną łyżką miodu - słodka porcja lekkiej i niezobowiązującej lektury. Możecie znaleźć w niej osłodę na ciężkie dni, ukojenie i błogość naiwnie podanej historii, od której nie oczekujecie zbyt wiele. Dla innych może być całym słoikiem złotego nektaru, a w takiej ilości zamiast słodyczy mamy mdłość.




Czy warto?

Nie mogę z czystym sercem powiedzieć, że ta książka okazała się dla mnie tym, czym miałam nadzieję, że się stanie. Patrzę na nią, widzę, jak pięknie prezentuje się na półce, okładka jest cudowna (te kolory!), ale nie czuję do tej historii żadnego sentymentu. Owszem, była całkiem przyjemną lekturą, nieskomplikowaną i uroczo naiwną. Uważam, że "Lady Jayne zaginęła" nie jest zła, ma swoje dobre strony i na pewno dla zagorzałych czytelników romansów historycznych może okazać się naprawdę warta uwagi. Dla fanów typowo wiktoriańskich klimatów, ponurych rezydencji i nieprzeniknionych, rodzinnych sekretów jest to chyba niedostatecznie satysfakcjonująca powieść.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Dreams


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 love, coffee and books , Blogger